Historia witaminy D3 jako niezbędnej dla właściwego funkcjonowania organizmu ma właściwie tylko kilka ostatnich lat. Kiedyś podawało się ją tylko dzieciom, teraz okazuje się, że w naszych warunkach klimatycznych powinien suplementować ją każdy i to w całkiem sporych dawkach. Niestety, ilości zalecane przez większość lekarzy są zdecydowanie zbyt niskie. Co ciekawe – okazuje się, że 70% chorób sercowo-naczyniowych można zredukować tylko suplementując tak banalnie tanią witaminą D3… Trudno uwierzyć, ale tak właśnie jest!
Leczenie każdej choroby przewlekłej zawsze zaczynamy od uzupełnienia poziomu witaminy D3. To podstawa i bez niej niczego nie wyleczymy, tym bardziej, że 95 % z nas ma poważne jej niedobory. Poziom witaminy poznajemy po badaniu tzw. 25(OH)D3. Powinno być 60-70 ng/ml, a dla osiągnięcia efektów leczniczych – od 80 ng/ml do 110 ng/ml. Reklamowane preparaty witaminowe zawierają najczęściej 2000 IU, rzadziej 4000 IU i słyszymy, że to „aż 4000 jednostek”. Tak naprawdę są to zdecydowanie zbyt małe ilości, aby uzyskać pożądany efekt w postaci zwiększenia odporności! Dziennie należy suplementować 10 000 IU witaminy D3, koniecznie z tzw. K2MK7 w ilości 100-200 µg.
Jaką funkcję pełni K2MK7? Otóż jest czymś w rodzaju żandarma na skrzyżowaniu. Kieruje wapń do kości, a nie gdzie indziej. Zatem jeśli będziemy ją suplementowali, nie dotknie nas osteoporoza i problemy z odkładającym się wapniem np. w naczyniach tętniczych. Dlatego też jest niezwykle ważne, aby witaminę D3 stosować zawsze razem z K2MK7.
Szerzej zagadnienie znaczenia i roli witaminy D3 przedstawimy w 2 tomie książki „Skutecznie wyleczyć”. Tam także przedstawimy listę bardzo poważnych chorób, których leczenie opiera się przede wszystkim na podawaniu dużych dawek witaminy D3.